W ostatni weekend spełniłem jedno z swoich motoryzacyjnych marzeń, odwiedziłem dwa europejskie tory wyścigowe - jedne z najsłynniejszych na świecie, Spa-Francorchamps i Nürburgring. Na belgijskim Spa obejrzałem kwalifikacje do wyścigów starych, zabytkowych samochodów, a na niemieckim „Nürbie” wyścig VLN, gdzie ścigały się już bardziej nowoczesne pojazdy, między innymi auta klasy GT3. Na sam koniec przejechałem się za kierownicą Suzuki Swift po słynnej pętli Nordschleife.

Spa-Francorchamps
Na Spa-Francorchamps przez cały weekend odbywał się event o nazwie „Spa Summer Classic”, w piątek dokładnie odbywały się biegi kwalifikacyjne do wyścigów, które ruszały w sobotę i w niedzielę. Przez cały dzień od 9 do 19 odbyło się 11 sesji, w których startowała cała masa nietuzinkowych pojazdów z poprzedniej „epoki”, zresztą sami zobaczcie na zdjęciach.

Najbardziej podobało mi się to, że cały tor otwarty był dla turystów, nie było miejsca, gdzie nie można było zajrzeć. Wszystkie załogi były rozstawione wokół toru i dostępne dla ciekawskich, do samochodów można było podejść i poobserwować, jak niektóre z nich są serwisowane lub przygotowywane do startu.

Na niektórych stanowiskach widać, że panowała piknikowa atmosfera.

Zadaszona trybuna obok „starej” linii startowej, gdzie kierowcy przejeżdżali pełnym gazem działała jak tuba, ryk silników na tej prostej był przepiękny.





Eau Rouge
Kombinacja zakrętów Raidillon i Eau Rouge robi ogromne wrażenie, na żywo wydaje się, że to wzniesienie jest niemal pionowe, żaden z symulatorów na którym jeździłem nie oddaje tego uczucia. Smaku dodawało jeszcze to, że często przed samym zakrętem z wydechów aut wydobywały się soczyste „marchewy”, kiedy kierowcy odpuszczali gaz.
Nürburgring

Niedaleko belgijskiego toru, około 1,5h drogi, w miejscowości Nürburg znajduje się kolejny cel naszej podróży - tor Nürburgring. De facto są to dwa tory (trasy); pierwszy, główny (Nürburgring ) używany w międzynarodowych imprezach to krótsza partia, stworzona w latach osiemdziesiątych oraz druga, najsłynniejsza dłuższa cześć - Nordschleife, która została zbudowana we wczesnych latach dwudziestych.

VLN
Veranstaltergemeinschaft Langstreckenpokal Nürburgring (VLN) to długodystansowe mistrzostwa Nürburgring. W sezonie 2018 zawodnicy mają do przejechania dziewięć wyścigów, 4 i 6 godzinnychm odbywających się od marca do października na obu trasach toru, najlepsi kierowcy w najszybszych samochodach jedno okrążenie pokonują w niecałe dziewięć minut.

23 czerwca o 12:00 wystartowała trzecia runda „60. ADAC ACAS H&R-Cup”, którą miałem okazję oglądać. Bilety wstępu kosztowały 15$, a bilet parkingowy pod samym torem to kolejne 10$. Kibicie z biletem mieli wstęp na dowolne trybuny wokół Nürburgring. W kompleksie toru znajduje się sporo sklepów, gdzie możemy kupić pamiątkowe gadżety, znalazłem nawet taki lokal jak „RaceRoom Café”, gdzie znajduje się sporo (pewnie ponad 20) stanowisk, na których każdy może się sprawdzić za kierownicą symulatora RaceRoom. Definitywnie brakuje lokalu gastronomicznego, znalazłem jeden Subway, który w trakcie wyścigu miał gigantyczną kolejkę.

Pod koniec wyścigu podjechaliśmy pod pętle Nordschleife, aby tam obejrzeć wyścig, w tym miejscu nie potrzeba już mieć biletów.
Nordschleife
Niedziela to najważniejszy dla mnie dzień wyjazdu, wstałem już o 6 rano, żeby godzinę później pojawić się w wypożyczalni aut i odebrać auto, którym miałem zrobić przejażdżkę po „Zielonym piekle”. W nocy popadał trochę deszcz i delikatnie bałem się przejazdu, bo to nie tylko jedna z najpopularniejszych tras na świecie, ale i jedna z najtrudniejszych.
Trafił mi się żółty Suzuki Swift, który pod maską miał skryte całe 136KM.
Parking Nordschleife

Chcąc wjechać na trasę musimy przejechać przez parking, to jest magiczne miejsce, może na kilkuset metrach kwadratowych znajduje się ogromne skupisko super-samochodów, obiektów westchnień wielu fanów motoryzacji. Oczywiście dominuje niemiecka technologia, BMW, Audi, Porsche, nie brakuje jednak takich marek jak Ferrari, Lamborghini, Mustang czy też bardziej wyczynowych bolidów jak np. KTM.

Jedyny minus tego miejsca jest taki, że koło południa kiedy chciałem zaparkować samochód żeby odpocząć miedzy przejazdami, był problem z zaparkowaniem. Musiałem np zrobić 2-3 kółka dookoła zanim znalazło się miejsce, z którego ktoś akurat wyjechał.

Przejażdżka
Pierwsze moje okrążenie po "Zielonym piekle" było testowe, bez nadmiernego ryzyka, w sumie każde takie było, z tyłu głowy miałem te kwoty, które usłyszałem w wypożyczalni w przypadku zniszczeń.
Onboard z moje przejazdu.
Mimo niepozornej mocy, auto dość żwawo się przemieszczało, było świetnie przygotowane - fotele kubełkowe, pasy cztero-punktowe, klatka bezpieczeństwa i hamulce jak żyleta (to mnie najbardziej zaskoczyło).

Podczas swoich przejazdów za kierownicą, jak i tych na miejscu pasażera, wyczuwalna była różnica wzniesień. Na początku trasy definitywnie zjeżdża się w dół, a później z powrotem pod górę.
Chciałbym mieć okazję przejechać przynajmniej kilkanaście okrążeń aby lepiej poznać auto i trasę, lecz niestety licznik przejechanych okrążeń zatrzymał się na cyfrze 3, jedno kółko to koszt minimum 70$.
Ring Taxi
Wisienką niedzielnego dnia była przejażdżka po torze w Jaguarze XJR 575 z profesjonalnym kierowcą. Ta liczba w nazwie nie wzięła się przypadkiem, to liczba koni mechanicznych jakie są przekazywane na tylną oś tej limuzyny.

Nasz taksówkarz, który jak się okazało podczas rozmowy ścigał się na tym torze w wyścigach 24 godzinnych i był testowym kierowcą, totalnie nie oszczędzał samochodu i dawał z siebie ile mógł. Nitka toru była wykorzystana w 101%, koła dosłownie milimetrami dotykały kerbów na wyjściach zakrętów. Po powrocie do domu wyszukałem, że naszym taksówkarzem był Dale Lomas.
Organizacja
Do całego wydarzenia zacząłem się przygotowywać już na przełomie marca i kwietnia. Każdy z torów na początku sezonu ma już zaplanowane wydarzenia do końca roku i prezentują je na swoich stronach internetowych. Przeglądając kalendarze szukałem ciekawych imprez, które mógłbym zobaczyć no obu tych torach, idealnie dopasował mi się tutaj weekend 22 -24 czerwca.
Transport i Nocleg
Wyjeżdżało nas 6-ściu, więc organizacja całości to nie do końca taka prosta sprawa. Na początku plan był taki, żeby wynająć busa i przez noc z czwartku na piątek przejechać przez całe Niemcy do Belgii na tor Spa. Na szczęście jeden z moich kolegów sprawdził loty, okazało się, że w cenie 350 zł od osoby możemy przelecieć z Modlina do Kolonii, wylatując w czwartek wieczorem i wracając w niedziele popłudniu. Na lotnisku wynajęliśmy jedno 7-mio osobowe auto, które służyło nam do sprawnego poruszania się między torami i punktami noclegowymi.
Apropo noclegów, z pomocą przyszły portale Airbnb i Booking.com (linki referencyjne), wynajmowaliśmy dla naszej wygody całe miejsca, cenowo wychodziło od osoby około 100zł. W sąsiedztwie obu torów infrastruktura hotelowa jest dość bogata, myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.