Z symulatora do Wyścigowych Mistrzostw Polski - rozmowa z Adamem Karkuszewskim

Kilka dni temu miałem okazje porozmawiać z Adamem Karkuszewskim, doświadczonym sirmacerem, który w tym roku zrobił licencję, przeniósł swoje wirtualne wyścigi na tor i brał udział w Wyścigowych Mistrzostwach Polski. To była dla mnie rozmowa motywująca do działania i chętnie się z wami nią podzielę, zapraszam do przeczytania wywiadu.

To może na początek powiesz czy ciężko było zdobyć licencję wyścigową, bo z tego co wiem to robiłeś ją też w tym roku.

Nie było ciężko, to była decyzja dość spontaniczna, raczej myślałem o tym, żeby zrobić licencję aby mieć możliwość ścigania się koło w koło, a nie tylko na trackday-ach, ale nie spodziewałem się chyba, że stanie się to wszystko w tym samym roku. Cała procedura wyrobienia licencji przebiegła dość szybko, na początku roku zapisałem się na kurs, który organizował Automobilklub Bydgoski. Niestety przez sytuację z koronawirusem dopiero po trzech miesiącach od zapisu mogły się odbyć pierwsze zajęcia. Kurs kosztował około 850 zł za dwudniowe szkolenie, w skrócie - pierwszy dzień to zapoznanie się z zasadami panującymi na torze, flagi, nitka toru itd., a kolejnego dnia jest egzamin, po którym otrzymujesz dokument potwierdzający licencję.

Rozumiem, że Ty po przejechaniu setek wirtualnych wyścigów pewnie mocno nudziłeś się na takich zajęciach, a sam egzamin zdałeś celująco?

To był powrót do szkoły, poza oczywistymi elementami wyścigów na kursie uczyliśmy się też o tym jak wygląda regulamin typowych zawodów, jakie są elementy ubioru zawodnika, jak wygląda weekend wyścigowy. Jeśli ktoś ściga się wirtualnie i ma styczność z flagami, regulaminami, to na pewno z większością omawianych elementów miał już do czynienia.

Fajnie, a czy taka licencja umożliwia Ci ściganie się w wyścigach „płaskich”, czy też np. w rallycross?

To jest międzynarodowa licencja zawodnika FIA, stopień BC i pozwala ona na starty między innymi w zawodach na torach, wyścigach górskich, rallycrossie organizowanych pod patronatem FIA na całym świecie.

Przejdźmy dalej - czym ścigałeś się w swoim inauguracyjnym sezonie, opowiedz nam więcej o aucie?

Pucharowe Mini przygotowane przez firmę OMM Drive - przednionapędowe auto, „odchudzone”, z mocą około 200-210KM zbudowane na bazie MINI S pierwszej generacji. Jest to typowe cup-owe auto, mamy tylko kilka elementów, które możemy dopasować pod swoje preferencje, np. wyregulować zawieszenie, ustawić tylne skrzydło, dobrać opony. Takie Mini potrafi zrobić na torze Poznań płaską „50-tkę” (1 min, 50 sek.) z pełnym bakiem.

Adam ścigasz się na symulatorach już dekadę, więcej, mniej?

Mniej więcej piętnaście.

To jest kawał czasu! W jaki sposób simracing przygotował Cię do prawdziwego ścigania?

Na pewno pod względem tego jak wygląda nitka toru, jak się po nim poruszać, kiedy patrzeć w lusterka i przewidywać zachowania przeciwników. Niby to są podstawy, ale będąc nowicjuszem nie da się ich znać bez wyjeżdżonych kilometrów. Poza tymi elementami ważna też jest kwestia powtarzalności i koncentracji podczas samego wyścigu. Dobre tempo ciężko od razu przenieść z symulatora na prawdziwy tor, ale doświadczenie z simracingu pozwala mi dużo szybciej analizować to co się dzieje z samochodem, co robię dobrze, co robię źle i gdzie są miejsca do poprawy.

Sirmacing naprawdę uczy i pozwala odwzorować niektóre elementy „jeden do jednego”, ale na pewno nie oddaje poczucia strachu. Do przełamywania tych barier warto mieć nauczyciela, ze mną w tym sezonie pracował Jakub Golec i zapowiada się, że w przyszłym roku dalej będziemy współpracować.

Z tego co wiem to w simracingu preferujesz trochę inne, szybsze auta GT3/GTE, czy w rzeczywistości ciężko było Ci się przestawić na przednionapędowe Mini?

Zupełnie nie, pierwszy kontakt z autem i to co czułem na kierownicy, plecami, „pod tyłkiem” nie było nowymi doświadczeniami, czułem się trochę jak w domu. Oczywiście na torze odczuwasz dużo więcej bodźców, przeciążenia uczucie prędkości, które powodują strach. Te prędkości auta przednionapędowego jak dla mnie były wystarczające na pierwszy kontakt, nie czułem się, że jest wolno.

Czy w ostatnich miesiącach miałeś czas na wirtualne treningi, jeśli tak to czy ścigałeś się Mini albo innym autem FWD?

Zupełnie nie miałem czasu, więcej kilometrów przejechałem w prawdziwej wyścigówce niż na symulatorze. Od maja mocno odstawiłem sirmacing, za dużo się działo.

Tor Poznań jest dostępny na symulatorze Assetto Corsa, trenowałeś na nim?

Po torze Poznań jeździłem przed pierwszym trackday-em, to była kwestia szybkiego przypomnienia i odświeżenia nitki. Muszę powiedzieć, że tor Poznań zarówno w Assetto Corsa i rFactor jest jest bardzo rzetelnie odwzorowany.

Twoim co-driverem wyścigach długodystansowych był Damian Lempart, kierowca i trener dość mocno zaangażowany w siamracing, możesz powiedzieć jak taki simracingowy duet ze sobą współpracował?

Nasza współpraca wyszła dość spontanicznie, zapisałem się do zmagań długodystansowych i szukałem wraz z organizatorem partnera. Damian zgodził się na starty i w taki sposób zaczęliśmy nasza przygodę.

Lempart dobrze mnie rozumiał, jemu było najłatwiej przełożyć mi niektóre aspekty wyścigowe z simracingu na tor, dobrze wiedział jakie elementy są symulowane dobrze, a jakie nie. Myślę, że inni zawodnicy/trenerzy, którzy nie mieli styczności z symulatorem nie byliby w stanie tak szybko się ze mną dogadać.

A czy jest coś w czym doświadczenie simracingowe Ci przeszkadzało, np. czy miałeś jakieś złe nawyki?

Simracing zupełnie w niczym mi nie przeszkadza, miałem raczej „złe” nawyki drogowe, np hamowałem dużo wcześniej niż powinienem. Ale to bardziej nowe bodźce jak przeciążenia, poczucie dużej prędkości, to one mnie bardziej spowalniały, musiałem się do nich przyzwyczaić i nauczyć się z nimi ścigać. Simracing dał mi pewną bazę, a teraz dokładam kolejną warstwę do układanki, jaką jest zdobywane doświadczenie na torze.

Czy wirtualne doświadczenia ułatwiły Ci przygotowanie ustawień samochodu pod wyścigami?

Tutaj działa to niemal tak samo jak w symulatorze, byłem w stanie powiedzieć co w jakim zakręcie się dzieje z samochodem. Natomiast nie przychodzi to automatycznie, żeby zmieniać ustawienia to trzeba swoje wyjeździć i poznać możliwości auta. Jedynym mankament modyfikacji na żywo w porównaniu do symulatora jest to, że nie można sobie pozwolić na częste zmiany, tu nie możesz zrobić 2-3 kółek, wcisnąć „Esc” i sprawdzić coś na nowo w kilka sekund.

Mini to auto pucharowe, więc teoretycznie nie mamy aż taki wiele możliwości ustawień i lepszego czasu bardziej trzeba szukać w sobie niż w ustawieniach auta. Ale rzeczywiście, dzięki simacingowi wiem, jak modyfikacja danego elementu wpływa na jazdę po torze.

Czy to kierowca mówi inżynierowi co ma ustawić w samochodzie, czy ktoś Ci w tym pomaga?

Ustawienie wypracowujesz głównie podczas treningu klubowego, nie mam inżyniera, który za mnie przeanalizuje sesję i ustawi samochód, na wyścigu do dyspozycji jest tylko mechanik. Tu jest podobnie jak w simracingu, bo to kierowca decyduje o wszystkim. Oczywiście, kiedy masz pomoc jakiegoś doświadczonego kierowcy to jest zdecydowanie łatwiej, bo przekazujesz mu informacje i on na bazie doświadczenia pomoże podjąć decyzje odnośnie ustawień samochodu i sposobu jazdy.

Jaka atmosfera panuje na torze, czy kierowcy sobie pomagają podczas wyścigowych weekendów?

Widać, że ludzie tam przyjeżdzają zaznać trochę adrenaliny, podczas wyścigu jest pełna walka i koncentracja, a po przekroczeniu mety wszyscy przybijają sobie piątki. Nieważne też jakie masz tempo, czy ścigasz się o wysokie pozycje, czy jedziesz w końcówce stawki, to zawsze znajdziesz sobie rywala. Odnośnie pomagania, to delikatne podpowiedzi oczywiście się zdarzają, ale ustawienia auta są dość indywidualne i kierowcy nie dzielą się nimi.

Twoje wyniki pokazują, że możesz walczyć o czołówkę, czy to zachęciło Cię do tego, że będziesz startował w kolejnym sezonie?

Kiedy pierwszy raz przejechałem się Mini po torze, zupełnie nie myślałem o tym, że będę startował w cyklu Mistrzostw Polski. Wyniki jakie osiągałem i progres jaki zrobiłem podczas jednego dnia rokowały na to, że jest szansa na równą walkę w stawce. Teraz widzę, że wyniki z tego sezonu dają szansę na to, że „bedą ze mnie ludzie”, udało się przez większość sezonu trzymać pozycje przynajmniej w środku stawki, a nawet raz zająć trzecie miejsce. W tej chwili zainwestowałem już tyle czasu i środków finansowych, że chce zrobić krok dalej i przejechać pełny sezon wyścigowy walcząc o pozycje przynajmniej z top sześć. Na rok 2021 buduje swoje auto, które nie będzie już wynajmowane, co powinno zapewnić mi większy komfort i pewność na starcie każdego wyścigu.

Adam, dzięki bardzo za wywiad, trzymam kciuki za przyszły sezon!

Zdjęcie główne: Grzegorz Kozera - Motorsports Photography


Przeczytaj jeszcze: